wtorek, 31 lipca 2018

Podsumowanie miesiąca: lipiec

Tegoroczny lipiec był dla mnie bardzo leniwy i bardzo gorący. Wróciłam do rodzinnego domu i właśnie tu spędziłam większość czasu. 

Na początku miesiąca został rozegrany turniej finałowy Siatkarskiej Ligi Narodów z udziałem sześciu najlepszych drużyn - w tym Polski! Niestety Biało-Czerwoni nie zdołali wygrać żadnego z dwóch meczów i tym samym nie awansowali do półfinałów. W meczu o złoty medal Rosjanie pokonali Francuzów, a brązowe krążki powędrowały do Amerykanów. Tuż za podium znaleźli się Brazylijczycy.

Trzeba przyznać, że turniej finałowy stał na naprawę fajnym poziomie - zarówno pod względem sportowym, jak i tym organizacyjnym. A jaka była cała Siatkarska Liga Narodów? W przypadku naszej reprezentacji była na pewno pewnego rodzaju testem. Testem zdanym z całkiem pozytywnym skutkiem. 

Jaskinia gdańskich lwów. Tylko gdzie te lwy? 

Gdy tylko Siatkarska Liga Narodów dobiegła końca zaczęłam sobie wypełniać jakoś czas, byle tylko nie myśleć o tym, że kolejny mecz za ponad miesiąc! Byłam kilka dni u babci, gdzie oczywiście nie zabrakło gry w chińczyka. I jedzenia. Dużej ilości jedzenia. #typowo

Kolejnych kilka dni spędziłam z chłopakiem w Gdańsku. Wcieliłam się w rolę "turystki we własnym mieście". Byliśmy odwiedzić Neptuna na Starym Mieście, gdzie złapała nas ulewa. Odwiedziliśmy też Zoo i było bardzo fajnie, tylko mi gdańskich lwów brakowało (schowały się, chyba czekają na nowy sezon...). Nocą odwiedziliśmy też sopockie molo, gdzie wyświetlany był film. Świetna sprawa, kapitalne widoki, ale... bardzo zimno. Jeśli będziecie kiedyś się wybierać na film nad morze to pamiętajcie o kocyku. I oczywiście nie mogło zabraknąć wizyt nad morzem, gdzie nawet w środku tygodnia było sporo osób. To nie te same plaże, co w okresie studiów. 😏

Poza wizytą w Gdańsku i oglądaniem Ligi Narodów znalazłam też sporo czasu na książki i filmy. Z polecenia Patrycji obejrzałam Ukryte Piękno (cudny film, polecam bardzo) oraz Mamma Mia (taaak, nie oglądałam wcześniej). Obejrzałam także "Piątek 13" (ja i horror - wyobrażacie to sobie? Nie dla mnie takie rzeczy) oraz "Złe Mamuśki 2" - bo kto powiedział, że nie można oglądać świątecznych filmów w połowie lata? 
Jeśli chodzi o książki, to tych przeczytałam aż 7. Na początku miesiąca zabrałam się za "Leśną Trylogię" K. Michalak - trzy dość spore tomy pochłonęłam w niecały tydzień. Zatraciłam się w tej historii i po odłożeniu ostatniej części czułam wręcz pustkę! Już dawno nie czytało mi się tak dobrze serii książek. Absolutnie urocza historia o sile przyjaźni, rodziny i miłości. Polecam, zwłaszcza na wakacje!

Udało mi się skończyć "Czarną Madonnę" R. Mroza, z którą walczyłam kilka tygodni. Nie spodziewałam się takiej książki po tym autorze. Myślałam, że to kolejny kryminał, a tu dostałam hmmm... horror religijny? Nie do końca mi się spodobało, chociaż ostatnich kilkadziesiąt stron przeczytałam z zapartym tchem. Ciekawa książka, ale nie do końca w moim stylu. 

Kolejną pozycją była "Siostrzyczka" S. Fortin. Fajna, wciągająca historia sensacyjna/kryminalna "na jeden wieczór". Niby prosta, napisana lekkim piórem, ale bardzo wciągająca i trudno przewidzieć, co wydarzy się dalej. Dwie siostry - jedna odnajduje się po wielu latach, a druga zamiast się z tego cieszyć to odczuwa niepokój... 

Przeczytałam również książkę/poradnik "Bezlitosne kobiety". Napisana w lekkim stylu, z humorem ale i podejmująca ważne kwestie. Przeczytałam bardziej z ciekawości, ale jeśli śledzicie i lubicie stronę bezlitosne.pl, to i książka Wam się spodoba. 

Ostatnią pozycją była "Słońce i jej kwiaty" R. Kaur, autorki bardziej znanego "Mleko i miód". Jest to tomik poezji o kobiecości, dojrzewaniu, pragnieniach. Zdecydowanie bardziej wolę powieści, ale w ramach "przerywnika" czasem fajnie sięgnąć po coś innego. 
W lipcu miało miejsca najdłuższe od 100 lat Zaćmienie Księżyca! Oczywiście obserwowałam to zjawisko i naprawdę było pięknie. 😍 Już nawet pomijając samo zjawisko zaćmienia, fajnie było tak po prostu położyć się nocą na kocu i patrzeć w gwiazdy. I słuchać koników polnych, pasikoników i innych "głosów natury". 

Lipiec był fajny pod tym względem typowo wakacyjno-odpoczynkowym. Wróciłam do domu, spędzałam czas z bliskimi i moimi pieskami. Jadłam owoce prosto z krzaczka/drzewa i czytałam książki/opalałam się w ogrodzie. Piłam herbatki na ławce przed domem i oglądałam filmy/seriale we własnym łóżku. To wszystko było bardzo fajne i na pewno w pewnym stopniu tego potrzebowałam. Odpoczęłam. 

Z drugiej strony... Zaczyna już mnie nosić. Już bym gdzieś pojechała. Już bym coś zrobiła. Popracowałabym nad czymś. Na szczęście sierpień zapowiada się już nieco bardziej aktywnie. Oby tak było! 

A jaki był Wasz lipiec? 
I jakie macie plany na sierpień? 

6 komentarzy:

  1. Po przeczytaniu tego wpisu, po pierwsze mam mega ochotę na jakąś książkę (w lipcu niestety udało mi się przeczytać tylko jedną :(), po drugie wrócić do blogowania :D
    Zaćmienie było mega <3 Zdjęcia super Ci wyszły! :*
    Oby sierpień był jeszcze wspanialszym miesiącem i mam nadzieję do zobaczenia właśnie w sierpniu! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Too... czekam na wielki powrót i Twój wpis! :D
      Dziękuję bardzo i do zobaczenia w sierpniu ;*

      Usuń
  2. Początek lipca był dla mnie również leniwy bo jednak trzeba odpocząć od szkoły.. W Połowie lipca pojechałam na LGP do Wisły, więc udało mi się spełnić kolejne marzenia. A sierpień to na razie czyta karta :)
    dreamerworldfototravel.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. LGP to musiało być świetne przeżycie :D W takim razie udanego sierpnia, oby był jeszcze lepszy niż lipiec ;)

      Usuń
  3. A mi się nie chciało ruszyć na zaćmienie i ciula widziałam przez drzewa :( Ej, a może dożyję za 100 lat kolejnego? :D Czy kiedy to wypada? :V
    Do zobaczenia w sierpniu, ziom :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Kolejne równie długie zaćmienie księżyca będzie miało miejsce w 2123 roku" ;)

      Usuń