środa, 14 grudnia 2016

Podsumowanie miesiąca: listopad

Podsumowania miesiąca. Pojawiały się na moim "starym" blogu przez ostatnich 10 miesięcy i zastanawiałam się, czy kontynuować je także tutaj. Ostatecznej decyzji jeszcze nie podjęłam, ale w tym roku nie mogłam przerwać ich pisania na ostatniej prostej! Wiem, że mamy już połowę grudnia i o listopadzie nikt nie pamięta, ale jednak pokusiłam się o krótkie podsumowanie minionego miesiąca. Trochę się działo!



Listopad miałam bardzo zabiegany. Byłam na siedmiu meczach, trzy razy na spotkaniach LOTOSU Trefla Gdańsk i czterokrotnie na Atomie Trefl Sopot. Wyszło na to, że z uczelni biegłam do domu, by godzinę później wybrać się na jedną z dwóch hal. Gdy akurat nie byłam na meczu i uczelni, to siedziałam w bibliotece i pisałam pracę licencjacką albo czytałam książkę. Oczywiście śledziłam także Plus Ligę na płaskim ekranie i zajmowałam się blogiem, a właściwie zamknięciem jednego i założeniem drugiego. Było także kino i pierwsze świąteczne zakupy. Było... ciekawie. :)

Zacznę właśnie od bloga. Dokładnie 16 listopada na mylife-asiaa.blogspot.com podzieliłam się z Wami informacją, że zamykam mojego pierwszego bloga, a dzień później napisałam tam ostatniego posta. Posta, w którym zaprosiłam Was na tego bloga, nad którym pracowałam już od jakiegoś czasu. Zaczęłam coś nowego, ale jednocześnie zostałam przy tym, co kocham najbardziej - przy siatkówce. Czy dobrze zrobiłam, czy też nie wkrótce pokaże czas. Ja jestem zadowolona. Przynajmniej na razie.

Wybrane listopadowe posty:

*na starym blogu*
*na nowym blogu*

Siatkówka i mecze na żywo. Zdecydowanie nie narzekałam na ich brak! Dzieląc czas na Orlen Ligę i Plus Ligę muszę pamiętać też o innych obowiązkach, przez co nie zawsze jest łatwo. Z drugiej strony podoba mi się to, że cały czas coś robię. Może nie idealnie, czasem nawalam, bywa ciężko ale DZIAŁAM. Mam to poczucie, że nie marnuję czasu i nie stoję w miejscu. Ergo Arena czy też sopocka hala 100-lecia dodają mi energii i coraz pewniej się na nich czuję. 

W listopadzie byłam na meczach LOTOSU Trefla z zespołami z Warszawy, Lubina i Katowic. Pierwsze dwa pojedynki gdańszczanie wygrali, a emocji podczas nich nie brakowało. Zresztą mecz z Cuprum Lubin był spotkaniem, które w tym sezonie, do tej pory najbardziej mi się podobało (spośród tych, które miałam okazję oglądać w Ergo Arenie). 

Porażka (i to w trzech setach!) przyszła w meczu z beniaminkiem ligi - GKSem Katowice, ale! Miło wspominam to spotkanie, a właściwie to co działo się po nim. Barw drużyny z Katowic broni Marco Falaschi, który przez ostatnie dwa sezony grał w Gdańsku i bardzo miło było móc się z nim ponownie zobaczyć, porozmawiać, zrobić zdjęcie i wziąć autograf...


Pojedynczych meczów Atomu Trefla nie pamiętam. Z jednej strony pewnie przez to, że siatkówki kobiecej aż tak nie śledzę, a z drugiej strony idąc na mecze Orlen Ligi skupiam się na innych rzeczach. Na halę idę przede wszystkim po to, by robić zdjęcia, a nie oglądać mecz. I choć jeszcze nie "rozgryzłam" hali i jej oświetlenia, to jednak się nie poddaję. Trzymajcie kciuki, na pewno mi się przydadzą! :) 

Książki. Tych przeczytałam w listopadzie 8. Przede wszystkim skończyłam czytać trzy cykle, które rozpoczęłam we wcześniejszych miesiącach. Bardzo spodobała mi się seria "Wodospady Cienia" C. C. Hunter, która opowiada o wampirach, wilkołakach, czarownicach, elfach... przede wszystkim młodych ludziach. Zabawna, lekka, ale też poruszająca wrażliwe tematy. Niby pełna nadnaturalnych istot, a jednak bardzo rzeczywista. Mogę polecić. :) 

Następnie skończyłam cykl "Dotyk Julii" T. Mafi. Po przeczytaniu tych książek miałam mieszane uczucia. Z jednej strony podobało mi się to, jak autorka operowała językiem i opowiadała historię. Z drugiej strony trochę się rozczarowałam. Niektóre tematy zostały potraktowane pobieżnie. Po pierwszej części spodziewałam się czegoś innego. Czegoś więcej. Ogólnie fabuła ciekawa, ale jej potencjał nie do końca wykorzystany. Pozostał niedosyt.

"Uzdrowienie to coś więcej niż tylko wyjście z raka czy znalezienie kogoś, kto jest z tobą dla ciebie samego. To też coś więcej niż przezwyciężenie przeszłości i otwarcie się na przyszłość. Uzdrowienie oznacza poranne wstawanie, gdy wolałoby się zostać w łóżku, oznacza uśmiech zamiast płaczu i to, że nosisz głowę wysoko, choć demony próbują przygiąć ci ją do ziemi. Życie jest tego pełne, pełne sytuacji, gdy bierzemy nogi za pas, podczas gdy powinniśmy stanąć i stawić czoło burzy" R. Van Dyken - "Wstyd"

Żeby nie było, że czytam tylko fantasy to zabrałam się za cykl "Zatraceni" R. Van Dyken i... gorąco go Wam polecam! Piękne, wzruszające historie o przyjaźni, miłości, chorobie, dużych problemach i życiu w świetle reflektorów..., a właściwie uciekaniu przed takim życiem. Seria bardzo mnie zaskoczyła, na szczęście bardzo pozytywnie! Cóż, oceniając książkę po okładce (wiem, wiem, tak nie wolno...) nie sądziłam, że tak mi się spodoba. 

W listopadzie udało mi się także przeczytać kolejną pozycję pani Colleen Hoover, tym razem padło na "Pułapkę uczuć". Nie rozczarowałam się. 

Inne przeczytane książki: R. Mead "Córka burzy", K. B. Miszczuk "Druga szansa", J. Probst "Mężczyzna doskonały", R. Cain, K. Cast i inni "Nieśmiertelni. Miłosne Opowieści Wampiryczne".

Inne w listopadzie: 
  • Pamiętacie jeszcze tego pana? Tak jakoś mi się w listopadzie przypomniał... :)
  • Nie lubię się chwalić, ale może czasem trzeba? Listopad był miesiącem, w którym przyznano mi stypendium rektora #będzienabilety! 
  • Byłam w kinie na filmie "Pitbull. Niebezpieczne kobiety". Tak sobie mi się podobało... A Wam? Widzieliście ten film? Jak wrażenia?
  • Kilka razy byłam w Gdańsku nad morzem i na molo w Sopocie. Może i jest zimno o tej porze roku, ale za to pusto i naprawdę wyjątkowo. Morze jesienno-zimową porą ma swój niepowtarzalny klimat.... Polecam, polecam! 
  • Iii... na koniec jeszcze jedna piosenka, tym razem nowa. Świeżutka. Która zawróciła mi w głowie w listopadzie. :)


Podsumowując. Listopad był zabiegany, owszem. Ale czułam, że idę do przodu. Zmierzam do pewnego, jeszcze bliżej nie określonego, celu. Co prawda małymi kroczkami, ale (co dla mnie najważniejsze) nie stoję w miejscu. "Coś" się dzieje i to "coś" mi się podoba... Bardzo!

Pozdrawiam! :)

4 komentarze: