środa, 15 lutego 2017

Ten jedyny. Relacja z meczu LOTOS Trefl Gdańsk - PGE Skra Bełchatów

"Dobrze jest znaleźć sobie hobby, które tak człowieka wciąga, i sprawia, że z radością czeka się na kolejny tydzień, zamiast ponuro liczyć dni."
C. Ahern - Love, Rosie



Jest jeden taki mecz w sezonie, który na trybuny Ergo Areny ściąga rekordowe tłumy. Jedno spotkanie, na które z niecierpliwością czeka rzesza siatkarskich kibiców z Trójmiasta i okolic. Pojedynek, który sprawia, że trybuny są w pełni żółto-czarne, choć kibice nie są klubowo podzieleni. Przyjazd PGE Skry Bełchatów do gdańsko-sopockiej hali staje się pewnego rodzaju świętem i okazją, do zobaczenia fajnego widowiska. Nie tylko sportowego. 

Gdy LOTOS Trefl Gdańsk podejmuje PGE Skrę Bełchatów w moim żółto-czarnym serduchu panuje mega chaos. Czasami bardzo nie lubię tych spotkań, bo najzwyczajniej w świecie sprawiają mi... ból. Z drugiej strony, co sezon jest to mecz, którego najbardziej nie mogę się doczekać. Mecz, który przeżywam kilka dni przed jego rozpoczęciem, w trakcie, a także kilka dni po jego zakończeniu.

W miniony weekend PGE Skra ponownie odwiedziła Trójmiasto. Co się działo? O tym opowie Wam głównie Patrycja, znana także jako Snajper/Pata/Mały Kibol. Dlaczego? Ponieważ towarzyszyła mi podczas sobotniego meczu, ale jednocześnie po raz pierwszy pojawiła się w Ergo Arenie. To... zaczynamy! 


Z dedykacją dla Agaty :)




Przed meczem

Pata: Styczeń nie należał do najlepszych miesięcy mojego życia. Znielubiłam rok 2017 już na starcie, przyjaciół to z nas nie będzie – myślałam. Życie jednak ma to do siebie, że odwraca się, zanim zdążysz mrugnąć. Faktycznie, było tak i tym razem. Sesja przeleciała przez moje snajperskie życie niczym rozpędzone intercity, którym ostatnio tak lubię podróżować. Postanowiłam, że w 2017 przewodnikiem po życiowych meandrach będzie radość, styczeń zakpił z mojego postanowienia – huczało mi w głowie - ale nie dałam sobie skopać tyłka - podsumowywałam. Czasami trzeba stanąć w mroku, ważne, by zrobić krok naprzód i wyjść z cienia - stwierdziłam. Dogadałam się więc z Asią, kupiłyśmy bilety, wsiadłam w pociąg i ruszyłam do Gdańska – jak się później okazało, zaśnieżonego, mroźnego i jak zwykle przepięknego! Z dworca odebrała mnie najlepsza na świecie dwuosobowa ekipa (pozdrowienia dla Natki! ♥) i ruszyłyśmy w drogę do mieszkania. 

Wizyta nad morzem bez spaceru to wizyta stracona, więc był i spacer po plaży (drogi panie Karolu Kłosie, szłyśmy śladem pańskiego snapa, #przyłapany), oględziny autokaru Skry i spotkanie z dystansu ze Skrzatami (oni wracali znad morza, my nad morze się wybierałyśmy, jak żyć?). Mroźne powietrze, morskie fale, przepiękny księżyc i bratnia dusza obok, czego chcieć więcej? Piątkowe popołudnie i wieczór pełen dziewczyńskich wrażeń (pozdrawiamy wszystkich facetów xD) to był jedynie fenomenalny przedsmak sobotniego debiutu w Ergo!

Z dedykacją dla Darii :)
Z dedykacją dla Kasi ;)
Z dedykacją dla Domi :)
Z dedykacją dla Agaty ;)
Z dedykacją dla Agaty :)
Z dedykacją dla Patrycji :)

Black&yellow

Pata: Piątkowa noc była krótka, ale zwarte i gotowe do Ergo zawitałyśmy już na rozgrzewkę. Asia wielokrotnie opowiadała jak piękna jest nadmorska hala, ale jakoś nigdy nie dawałam się przekonać, wierna mojej łódzkiej arkadii Atlas Arenie. Gdy jednak weszłam na halę, a parę kroków przede mną rozgrzewała się Skra, natomiast podczas meczosu z trybun doskonale słyszałam zawodników na czasach, zrozumiałam całą magię Ergo Areny. Bliskość trybun z parkietem jest niemal namacalna, a milczące zjednoczenie kibiców z zawodnikami elektryzuje do kości. Podziwiam tych, którzy nie ulegli urokowi gdańsko-spockiego eldorado. Mi się nie udało ;) #miłość

Z dedykacją dla Izy :)
Z dedykacją dla Agaty :)



Z dedykacją dla Kasi ;)

Z dedykacją dla Darii :)
Asia: Jak przystało na trójmiejski hit, na mecz wybrałam się z silną ekipą znajomych. Oprócz mnie i Patrycji, była także moja siostra Natalia oraz Daria, Kamila, Natalia, Aneta i Dominika (pozdrawiam was ♥). Tak też wyszło, że prawie wszystkie kibicowałyśmy przyjezdnym (nie krytykujcie, klubowe barwy nosi się w sercu, nie w dowodzie...). Prawie, bo ja miałam rozdarte serce i brawami nagradzałam obie ekipy za ładne akcje (a tych na szczęście nie brakowało). Chociaż nie ukrywam, że bardziej zależało mi na zwycięstwie PGE Skry #liczymyzwycięstwa #liczymypunkciki #tabelaniewybacza. 

Na hali pojawiłyśmy się w trakcie trwania rozgrzewki, by pół godziny później wygodnie zasiąść na trybunach i... bawić się. Po prostu. 





Z dedykacją dla Darii ;)



Pata: Są meczosy, który wygrywasz 3:0, lekko, szybko i przyjemnie i równie szybko o nich zapominasz. Są meczosy, które wymagają stresu, potu i łez, wyszarpane ostatkiem sił. Są też meczosy, gdzie grają „połówki” boiska; pulsujące niczym pompujące krew serce przechylają szalę zwycięstwa raz na jedną, raz na drugą stronę. Meczos PGE Skry Bełchatów i Lotosu Trefla Gdańsk był doskonałym mixem dwóch ostatnich typów. Domyślacie się więc bez trudu, co czuło moje kibicowskie serce; emocjonalny rollercoaster od pierwszej do ostatniej piłki, pojedynek na ciosy i gardła, bowiem Skrzaty na trybunach starały się jak tylko mogły wspierać swoich głośnym dopingiem. Z tego też powodu zostałam „ochrzczona” małym kibolkiem – dobrze, przyznaję się bez bicia, na meczosach wstępuje we mnie diabełek :D 

Dzięki woli walki, determinacji i wsparciu z trybun Skra triumfowała na moim pierwszym meczosie w Ergo nad Lotosem 3:2. Przepiękna, wypełniona żółto-czarnymi hala, doskonały meczos pełen zwrotów akcji i ekstremalnych emocji, obok mnie grupa przyjaciół z Asią na czele – mój mały raj, tęskniłam!





Potrójny blok - wersja LOTOS Trefl Gdańsk :D



Pata: Co jeszcze SKRAdło moje serce? Zabawy przygotowane przez Lotos dla swoich kibiców! Zdjęcie z Mikusiem, fala z Miłym i moje ulubione kaczuchy wywołały potężny wyrzut endorfin. Musiałyśmy być chyba najlepiej bawiącymi się kibicami na Ergo, gdyż mamy naprawdę krejzolskie zdjęcie w ferworze tańca, które już zawsze będzie przyprawiało mnie o szeroki uśmiech #przyłapane

Jechałam do Gdańska z pewną misją. Cel był łatwy – złapać pana Mariusza Wlazłego i poprosić o wspólne zdjęcie. W Katowicach byłam o krok, w Gdańsku, no cóż, również ;). Nie pozostaje nic jak tylko wycieczka do Bełchatowa, prawda Asiu? :D

Asia: Prawda! ♥ 










Asia: Ten mecz to było... coś WOW! Takie małe spełnienie marzeń? Przede wszystkim mogłam oglądać moje dwie ukochane drużyny w bardzo doborowym towarzystwie. W jednym miejscu zgromadziły się wszystkie moje "promyczki", czyli osoby, które na co dzień sprawiają, że uwielbiam moje życie. I już samo to było wielkim szczęściem. 

Ale też mecz sam w sobie był bardzo ciekawy. Zawodnicy na parkiecie i kibice zgromadzeni na trybunach wzajemnie wymieniali się mega pozytywną energią. I emocje. Emocje trzymające do samego końca. Walka, kapitalne akcje, świetne obrony, niesamowite zagrywki, widowiskowe bloki. I ZESPOŁY.

Widziałam dwa prawdziwe ZESPOŁY.

DRUŻYNY. 





Z dedykacją dla Agaty :)

Z dedykacją dla Domi ;)

Niesamowicie ucieszył mnie widok Mariusza Wlazłego i Bartka Kurka grających razem na boisku. Ten duecik kieeedyś podbił moje serce i możliwość zobaczenia ich razem znowu w akcji wywołała wielki uśmiech na mojej twarzy. MVP dla Bartka? Wisienka na torcie! ;) 

Tak jak wspomniała wcześniej Patrycja, gdański klub przygotował świetne zabawy dla kibiców. Dzięki temu dnia 11 lutego w Ergo Arenie mieliśmy nie tylko kapitalne widowisko sportowe, ale także na trybunach wiele się działo. #LOTOSIErobisztodobrze #brawoWy


Z dedykacją dla Agaty :)



Z dedykacją dla Izy ;)




Za szlabanem

Pata: Opuszczałyśmy Ergo jako jedne z ostatnich. Żal było wychodzić; tłum kibiców piętrzący się przy barierkach w kolejce po autografy, na parkiecie rozciągający się zawodnicy, w drgającym jeszcze powietrzu ten charakterystyczny zapach meczosu .. Pełnia szczęścia :)

Jako że byłam w Ergo w towarzystwie kibica, który zna tą halę jak własną kieszeń, uciekłam się do pewnego fortelu, by mieć jeszcze jedną szansę złapania pana Mariusza. Udałyśmy się na parking, by spotkać chłopaków, jak będą kierować się w stronę autokaru. Nie byłyśmy jedyne – zebrała się całkiem sympatyczna grupa na czele z sympatycznymi siostrami zakonnymi. Całą ekipę „zza szlabanu” kibicowsko pozdrawiam i ściskam! :D (Asia: Też Was pozdrawiam!)

Czekaliśmy więc sobie spokojnie w miłym towarzystwie aż pojawią się siatkarze. Jako pierwszy wyłonił się Bartek Bednorz, następnie przyszedł Artur Szalpuk – obu panom bardzo dziękuję za piękne zdjęcia! #dlamniezaszczyt









Pata: Nie straszny nam był wiatr, ni mróz, ni śnieg. Zaróżowione od ujemnej temperatury buźki były uśmiechnięte, nawet jeśli siatkarze mówili, że już naprawdę muszą uciekać – rozumieliśmy, dziękowaliśmy i życzyliśmy powodzenia w kolejnych meczosach. Niestety, naszej kibicowskiej kultury nie dostrzegli panowie ochroniarze – jak napisała nasza koleżanka z Tweetera – „najskuteczniejsi blokujący tego spotkania”. Kazali nam wyjść za szlaban parkingowy, gdyż „tu nie można stać, idźcie do domu”. Zmuszeni sytuacją, cofnęliśmy się w wyznaczone miejsce i stamtąd ochoczo nawoływaliśmy Skrzaty zmierzające do autobusu. Machali nam i uśmiechali się, ale niestety, we wtorek meczos z Modeną, a droga długa, rozumieliśmy brak czasu, pomeczowe zmęczenie i chęć powrotu do domu.

Padł pomysł grupowego selfie, ale musielibyśmy wejść „za szlaban” a tego ochroniarze nie przewidywali. Niestrudzenie jednak trwaliśmy na posterunku, obmyślając biznesplan budki z herbatą pod wdzięczną nazwą „Za szlabanem”, do której już teraz serdecznie zapraszamy! :D Ostatecznie pożegnaliśmy autokar Skry sympatycznym machaniem (panie prezesie, kocham pana xDD) i wróciliśmy do domu w dobrych (?), znakomitych mimo wszystko nastrojach :)

Asia: Patrycja już opisała akcję "za szlabanem", ja chciałabym tylko dodać, że rozumiemy, że takie są przepisy i nikomu nie mamy nic za złe. Absolutnie nic w tym stylu. :)


Z dedykacją dla Darii :)





Ta ostatnia niedziela

Pata: Po meczosie przyszedł czas na kibicowskie pogaduchy o samym spotkaniu i nie tylko, więc noc znów była krótka #thuglife. W niedzielny poranek jednak pełna mobilizacja i wyjazd do Gdańska na Stare Miasto, piękne, tak jak zapamiętałam. Mroźno było niemożliwie, odpadały nosy, palce rąk i stóp, uda, padały telefony, snap się zacinał, ale nie zabrakło determinacji na cudowny spacer i piękne zdjęcia naszej prywatnej nadmorskiej przystani. Po obiedzie w maku wsiadłam w pociąg relacji Gdynia Głowna – Wrocław Główny i resztę dnia spędziłam w podróży. Późnym wieczorem wróciłam do swojego rodzinnego Kalisza.
To były zdecydowanie najlepsze 3 dni roku 2017. DZIĘKUJĘ ♥


Asia: To ja DZIĘKUJĘ! ♥ Dziękuję Patrycji za wspaniały weekend, pełen żółto-czarnej energii. Dziękuję pozostałym dziewczynom za wspólne wyjście na mecz. Dziękuję obu drużynom za świetne widowisko. Dziękuję kibicom, za stworzenie pięknej atmosfery. Za takie momenty uwielbiam siatkówkę i wiem, że kiedyś tam moje serducho dobrze wybrało... ;)

Mam nadzieję, że relacja przygotowana przez Patrycję oraz kilka moich wtrąceń i zdjęć zdołały Wam przybliżyć chociaż troszeczkę to, co działo się w Ergo Arenie (i nie tylko). Wkrótce czeka mnie kolejna, ciekawie zapowiadająca się przygoda... Ale o tym następnym razem.

Pozdrawiam! :)

PS. Siatkówka łączy ludzi, pamiętajcie! ♥

10 komentarzy:

  1. Zdjęcia jak zwykle meeega!!! Jeżeli tak wyglądają takie, które Tobie "nie wychodzą" to nie chcę widzieć tych, co "wychodzą", żeby nie popaść w depresję. :)
    Relacja super (Brawo Patrycja!), bardzo fajnie się czytało, a pomysł z budką "Za szlabanem" mnie rozbawił do łez. :D
    Kolejną rzeczą, która mnie rozbawiła jest pierwsze zdjęcie zadedykowane zapewne mnie (chyba, że się mylę). Już od dawna wiedziałam, że Asia + Bartek na jednej hali = "spodziewaj się niespodziewanego" (jak to powiedział kiedyś Pit), ale po raz kolejny mnie zaskoczyliście (obłędna jest ta mina). A co do drugiego zdjęcia z dedykacją - a mówiłaś, że Cię nie zauważył??? ;D
    Dzięki wielkie za to wszystko :* :* :*
    Kasia (Aterys)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! ♥ Nie przejmuj się, raczej za szybko tych, które wyszły nie zobaczysz... :D
      Nie mylisz się ;) Hahahaa, mam nadzieję, że nie ostatni raz Cię zaskoczyliśmy. ;) Myślisz, że to reakcja na mój widok, haha? :D
      To ja dziękuję, za tak miły komentarz! :*

      Usuń
  2. Kłamczuszyłaś, że zdjęcia nie wyszły, CUDOWNE są ♥ :)
    I Mariusz dla mnie -> :)
    Zdecydowanie wyszła nam relacja! #skromne :D
    Krejzolski weekend, najlepszy w tym roku! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze mogły być lepsze, ale DZIĘKUJĘ ♥
      Oj tak, znowu coś nam w życiu wyszło #miszcze #brawoMy
      Dziękuję za ten weekendzik i czekam na kolejne :*

      Usuń
  3. Super wyszła Wam ta wspólna relacja :) Oby więcej takich wpisów! :)
    Spotkanie było bajeczne, cudowne, najlepsze! Własnie po takich pojedynkach uświadamiam sobie dlaczego tak bardzo kocham ten sport <3
    Dziękuję bardzo za dedykacje! Jednak dobrze mnie znasz!
    Również pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy, a o kolejnych wpisach na pewno pomyślimy ;)

      Usuń
  4. Zdjęcia megaśne!!! :) Najlepsza galeria w sezonie, serio :P
    To chyba takie +100 dla oka, aparatu i talentu (który i tak jest już gigantyczny :D) jak robisz zdjęcia swoim dwóm naj naj naj drużynom :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaa, może coś w tym jest! Ale też od zdjęć z takiego meczu wymagam trochę więcej. DZIĘKUJĘ! ♥

      Usuń
  5. Zdjęcia jak zawsze mega ! Dziękuję bardzo za tyle dedykacji , uśmiech nie schodzi z buzi :). Powinnyście częściej z Patrycją robić takie wspólne podsumowania byłyście na tym samym meczu a inaczej go przeżywałyście i inaczej opisałyście. Bardzo fajnie się czyta takie wpisy a historia zza szlabanu rozbawiła mnie. Nie mogłam głośno się śmiać bo wpis czytałam po pierwszej w nocy i pobudziła bym resztę rodziny , oby więcej takich wspólnych podsumowań :) Pozdrawiam całą ekipę , która była z wami na meczu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! ♥
      Zobaczymy co da się zrobić, na pewno pomyślimy nad kolejnymi wspólnymi wpisami. ;)

      Usuń