Co można robić dzień przed Wigilią? Ubierać choinkę. Stroić dom albo pierniczki. Piec ciasta i przygotowywać 12 potraw na świąteczną kolację. Sprzątać. Można też wsiąść do pociągu i pojechać na mecz. Z siostrą. Bo przecież w święta chodzi o wspólne spędzanie czasu, a nie barszcz z uszkami i błyszczący każdy kąt w domu, prawda?
Idąc tym tropem, wzięłam siostrę i jeszcze na kilka godzin powróciłam do Gdańska. Ostatni raz w tym roku. W sobotę o godzinie 14:45 rozpoczął się mecz Trefla Gdańsk z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. (Sami przyznajcie, no takich meczów się nie odpuszcza, prawda?)
Spodziewałam się dość zaciętego meczu, stojącego na wysokim poziomie (chociaż tie-breaka nie chciałam, jednak ta nieubrana choinka czekała na nas w domu).
Spotkanie nie zdążyło się dobrze rozkręcić, a ZAKSA już zaczęła stopniowe budowanie sporej przewagi. Po kilku minutach prowadziła już 12-7. Dwa skuteczne bloki, punktowa zagrywka i gospodarze zbliżyli się do rywala na jeden punkt. Nie był to jednak początek wyrównanej i zaciętej końcówki. Przeciwnie. Kędzierzynianie wrzucili wyższy bieg i wygrali pierwszą partię do 20.
Drugi set przebiegał dość podobnie. Jeszcze początek był w miarę wyrównany (6:7), ale po chwili, tak naprawdę nie wiem w jaki sposób, zrobiła się spora przewaga przyjezdnych, którzy ponownie wygrali seta do 20.
Trzecia partia... Na początku wydawało się, że będzie przebiegała tak, jak poprzednie. Kędzierzynianie szybko zbudowali sporą przewagę (5-10), jednak tym razem nie utrzymali jej do samego końca. Trefl Gdańsk stale zbliżał się do rywala, by po chwili ten znowu miał 2-3 punkty przewagi. W samej końcówce zrobiło się gorąco (21:22, 23:24), ale tego dnia bezsprzecznie lepsi byli przyjezdni. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle wygrała trzeciego seta do 23 i cały mecz 3:0. Najlepszym zawodnikiem meczu został Benjamin Toniutti.
Właściwie to... nie pamiętam, co się wydarzyło tego dnia na boisku. To było takie... 1, 2, 3... koniec seta. 1, 2, 3. Koniec meczu. Przyszłyśmy na halę, trochę pokibicowałyśmy i zaraz wyszłyśmy. Za szybko. Za łatwo. Liczyłam na coś więcej. Znowu. Coś ostatnio nie mam szczęścia do meczów na żywo.
Po ostatnim gwizdku sędziego miałyśmy jeszcze 15 minut wolnego czasu do zagospodarowania. Bez sensu czekać i marznąć na dworcu tyle czasu, chodź - pójdziemy życzyć Marco wesołych świąt. Podeszłyśmy, poczekałyśmy, posłuchałyśmy świetnego polskiego w wykonaniu Marco, złożyłyśmy życzenia, a i na selfie się załapałyśmy. Było miło. Było wesoło. Właściwie tak, jak podczas całego dnia. Tylko znowu trochę wyniku zabrakło. Chociaż tej jednej wygranej partii. Chyba nie da się przyzwyczaić do widoku przegrywającej swojej drużyny. Jednak zawsze gdzieś ta wiara w swój zespół jest, nawet jeśli rozsądek mówi - nic z tego nie będzie.
Kolejnym meczem, na który się wybieram będzie pojedynek pomiędzy Treflem Gdańsk, a PGE Skrą Bełchatów. To jest TEN mecz. Z jednej strony nie mogę się doczekać, z drugiej... Ciężko będzie. Jak zawsze. Ale o tym dopiero w 2018 roku. Oby kolejny rok przyniósł nam wszystkim wielu sportowych emocji. Zaciętych meczów. I pięknych zwycięstw.
WSZYSTKIEGO DOBREGO!
Oj co prawda, to prawda. Na twoim miejscu również zabrałabym kogoś bliskiego i czym prędzej pognała na mecz :D. Tobie również życzę wszystkiego dobrego w nowym roku, dużo zdrowia, cierpliwości do PKP i jak najwięcej meczów obejrzanych z trybun ;D
OdpowiedzUsuńHaha, bardzo dziękuję! :D
UsuńKurcze, żeby moja siostra była taka chętna na mecze... :v Chociaż w tym roku i tak ma rekord rekordów pod tym względem xD
OdpowiedzUsuńTeż się spodziewałam bardziej zaciętej walki, a tu troszkę kaszana. :<
Zdjęcia jakie ładne! Szalpi! (xD) Noo, supcio <(")
I nie pochwaliłaś się tym selfie z Marco :(
Dzięki! :D
UsuńMoże przy innej okazji :)
Chciała bym mieć osobę , z którą mogła bym chodzić na mecze , zawsze jeżdżę sama i dopiero na hali spotykam kogoś ze znajomych.Gdy był transmitowany mecz wiązałam cukierki i ubierałam choinkę przez to kilka akcji mi umknęło ale kilka ciekawych też udało się zobaczyć .Faktycznie mecz szybko się skończył.Poproszę o selfie z Marco ;)
OdpowiedzUsuńTo nie jest tak, że na każdy mecz mam z kim iść. Czasem też sporo kombinuję, pytam różnych znajomych, albo po prostu idę sama. Różnie bywa, nie ma żadnej reguły ;)
UsuńMoże jeszcze przy jakieś okazji się nim (tzn. zdjęciem) pochwalę :)
Mecz zawsze na pierwszym miejscu <3 sama 2 dni przed wigilią byłam na meczu .
OdpowiedzUsuńPolski Marco najlepszy <3 szkoda że nie podzieliłaś się z nami selfie :(
Jak tylko jest okazja, żeby pójść na mecz to trzeba korzystać :D
UsuńZgadzam się, świetnie mówi! ❤ Może przy innej okazji, bo troszkę nie wyszło...