środa, 23 listopada 2016

Relacja z meczu LOTOS Trefl Gdańsk - Cuprum Lubin

"Nie pytaj mnie dlaczego jestem z nią
nie pytaj mnie dlaczego z inną nie
nie pytaj mnie dlaczego myślę że
że nie ma dla mnie innych miejsc."


Obywatel GC - Nie pytaj o Polskę


11 listopada jest bez wątpienia bardzo ważnym dniem dla wszystkich Polaków. Tak się złożyło, że akurat w tym roku, w rocznicę odzyskania niepodległości przez Polskę w Ergo Arenie został rozegrany kolejny ligowy mecz. LOTOS Trefl Gdańsk podejmował ekipę z Lubina, a na trybunach i w czasie meczu nie zabrakło biało-czerwonych akcentów. Było uroczyście, ale jednocześnie poziom sportowy nie ucierpiał. 









Jak to leciało? 

Patrząc jedynie na wyniki poszczególnych setów można by stwierdzić, że mecz pomiędzy gdańską drużyną a Cuprum Lubin nie należał do zbyt emocjonujących. Jasne, rozegranych zostało pięć partii, ale sety wygrywane do 16, 17, 18, 22 "na papierze" nie robią większego wrażenia. Prawda?

Pierwsza partia rozpoczęła się od prowadzenia gdańszczan 4:0, a po chwili 7:1 i praktycznie ta przewaga ustawiła dalszą część seta, który grany był punkt za punkt. Gdyby wyciąć ten początek moglibyśmy mówić o bardzo wyrównanej i zaciętej partii meczu. Jednak lubinianie wyciąć nic nie mogli i przegrali dość gładko w premierowej odsłonie meczu.

Drugi set? Początek był niemal kopią pierwszej partii, z tym że teraz to przyjezdni zbudowali sobie znaczną przewagę (3:8), ale...! Nie zdołali jej utrzymać. LOTOS Trefl Gdańsk zbliżył się na jeden punkt (9:10, 13:14), ale...! Wtedy znowu do gry wrócili lubinianie, którzy ponownie zbudowali znaczną przewagę i tym razem utrzymali ją do samego końca. W meczu mamy remis. 

Kolejna partia była odzwierciedleniem drugiej. Ponownie Cuprum na początku zdobył znaczną przewagę, by po chwili pozwolić na zbliżenie rywalowi. I ponownie uciec. I wygrać.

Czwarty set był zdecydowanie bardziej wyrównany od pozostałych i przyniósł wiele emocji. Kibice zgromadzeni w hali do samego końca nie byli pewni, czy po tym secie rozejdą się do domów, czy przyjdzie im być świadkami tie-breaka. 
Przez pierwszą część tej partii o te 1-2 oczka lepsi byli gospodarze, jednak od stanu po 10 role się odwróciły. Lubinianie prowadzili już 22:20, ale wtedy kapitalną serią zagrywek popisał się Michał Masny, a Paszycki kończył kolejne ataki. Seta zakończył punktowy blok Damiana Schulza. 
Jednak tie-break!

Chyba z rozpędu dobrze w piątą partię wkroczyli gdańszczanie, którzy po kilku minutach mieli już 4 punkty przewagi i zapowiadało się na ich pewne zwycięstwo. Ale wtedy pojawiły się błędy w ataku i Mateusz Malinowski na zagrywce. Z 12:8 zrobiło się 12:11. Później 13:12. 14:13. I... 15:13! 

LOTOS Trefl Gdańsk - Cuprum Lubin 3:2 
(25:16, 18:25, 17:25, 25:22, 15:13)
MVP: Michał Masny









Z kibicowskiego serducha 

Podobał mi się. Bardzo podobał mi się ten mecz! To był prawdziwy spektakl, ciekawy film. Rozpoczęło się spokojnie, widzowie zostali wprowadzeni w fabułę, poznali głównych aktorów, zobaczyli kilka ciekawych scen. Jednak najlepsze zostało zostawione na koniec. Stopniowo zostało budowane napięcie, atmosfera stawała się coraz gęstsza i nastąpił... punkt kulminacyjny. Tie-break.

I happy end na końcu. Happy end dla drużyny z Gdańska i jej sympatyków.  


Z dedykacją dla Domi ;)







Z kibicowskiego pamiętnika 

Mieszkając na okres studiów w Trójmieście mam o tyle dobrą sytuację, że do Ergo Areny nie mam daleko i nawet jakbym spóźniła się na ostatni autobus, to nic strasznego by się nie stało. Po prostu miałabym spacerek. Może w zimniejsze dni nie jest fajna perspektywa, ale nie narzekam.Lepszy spacerek niż nocowanie na dworcu, no nie? Jednak akurat tego dnia wypadał 11 listopada i po meczu planowałam od razu wrócić do rodzinnego domu. 

Mecz rozpoczynał się o 14:45, a około godziny 17:50 miałam pociąg (następny przed 19). To co, trzy-cztery sety i kończymy zabawę, bo Asia musi zdążyć na wcześniejszy pociąg? He he he, nie. Zagramy sobie pięć partii, a co tam! 

Tie-breaka oglądałam z zegarkiem w ręku, raz po raz sprawdzając, którym autobusem najpóźniej mogę pojechać. A na parkiecie rozstrzygały się losy meczu. Podwójny stres! 

Na szczęście pierwsze cztery sety nie trwały zbyt długo i dzięki temu mecz skończył się dość szybko (jak na spotkanie pięciosetowe). Na przystanku byłam 10 minut przed autobusem! I... dlatego stwierdziłam, że spacer dobrze mi zrobi. Ochłonę, dotlenię się, a i nie będę marnowała czasu czekając na moją limuzynę. Pada deszcz ze śniegiem? To co, mam przecież niezniszczalnego #miszcza! Pół godziny później byłam już na dworcu, a chwilę później przyjechał pociąg. 

#idealnie 
#jestemmiszczem 
#czapazobowiązuje 









Co jeszcze zapamiętam z tego meczu? Na pewno to, że miałam typowy kobiecy problem - w co się ubrać?! Z racji tego, że mecz wypadał 11 listopada pomyślałam o tym, że może fajnie byłoby wziąć jakieś biało-czerwone barwy (do czego także zachęcał klub). Szalik został w domu, w Trójmieście miałam tylko reprezentacyjną koszulkę. Może być? Czy nie wypada, bo w końcu to mecz klubowy.
Założyłam.
I czułam się z tym świetnie. :)

Zapamiętam także fakt, że... troszeczkę pomyliły mi się godziny meczu. Nie mam pojęcia dlaczego zakodowałam sobie, że spotkanie rozpoczyna się o 14:30, tj. 15 minut wcześniej niż rzeczywiście się rozpoczęło. Efekt? Wchodzę na halę a ta niemal pusta. Dawno nie widziałam jej w takim wydaniu (od meczu o brąz ze Skrą?). W sumie miła odmiana. 

Przed rozpoczęciem meczu odegrany i odśpiewany został hymn Polski, a gracze obu drużyn na parkiecie pojawiły się w asyście dzieci z 45 Drużyny Harcerskiej „Bukowina” z gdańskiego Przymorza.

Filmik z kulisami meczu przygotowany przez klubową telewizję możecie zobaczyć TUTAJ









Chociaż mecz gdańszczan z Cuprum Lubin został rozegrany blisko dwa tygodnie temu, to nadal mam wrażenie, jakby od jego zakończenia minął zaledwie jeden dzień. Wspominam go bardzo... sympatycznie? Od początku wszystko przebiegało w takiej przyjaznej atmosferze. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem wszyscy rozdawali uśmiechy na prawo i lewo. Oczywiście z czasem zrobiło się i goręcej... Ale było świetnie. Bardzo podobało mi się to spotkanie. Mogłabym powiedzieć, że mnie urzekło. 😍

#trochęsłodzę 
#aleczasemmożna

Miłego dnia! :) 

10 komentarzy:

  1. Dziękuję za dedykację :* Na następne spotkanie idziemy razem! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tyle pięknych zdjęć, a żadne z panem A. :(

    OdpowiedzUsuń
  3. czytałam tego posta w trakcie nudnego wykładu(najlepiej się wtedy czyta ;) ) około godziny 15.30 i musiałam powstrzymać uśmiech żeby nie wzbudzić podejrzeń prowadzącej , jak zawsze post świetny czekam na kolejne wpisy na nowym blogu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, coś trzeba robić podczas tych wykładów... Super, że wybrałaś akurat czytanie mojego bloga :D
      Dzięki! :)

      Usuń
  4. jeeeej... przyznam szczerze, że jak przeczytałam, że zamykasz tamtego bloga, to normalnie meeeega smutek :D ale jesteś! :) i że tak powiem trzymasz wysoki poziom w dalszym ciągu :D także no :D że mnie zainspirowałaś to już wiesz, nie będę się powtarzać (chociaż właśnie to zrobiłam :D) ale no... żeby nie było, że nie piszę nic o relacji... :) jak zwykle bomba ;) poooozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaa, dziękuję! :) Pisać nie przestaję i mam nadzieję, że weźmiesz ze mnie przykład! :D

      Usuń
  5. no też mam taką nadzieję, zresztą wczoraj stworzyłam dwa posty (jednego dnia! :D) toż to do mnie niepodobne :D

    OdpowiedzUsuń