niedziela, 17 stycznia 2021

TEN 2020 - Podsumowanie roku

"Tell me something girl. 
Are you happy in this modern world?
Or do you need more?
Is there something else you’re searching for?"

Lady Gaga & Bradley Cooper - Shallow

Zastanawiałam się, czy jest sens pisania i publikowania tutaj podsumowania minionego roku. Z jednej strony to już "mała" tradycja. W końcu pierwsze podsumowanie napisałam na zakończenie 2011 roku i od tamtej pory robiłam to regularnie. Właśnie dlatego, mimo iż blogowo praktycznie się nie udzielałam przez minionych 12 miesięcy, stwierdziłam, że nie chcę przerywać tej tradycji. Zapraszam na podsumowanie 2020 roku! 

Często przy podsumowaniach używałam słowa 'sinusoida'. Dobre momenty przeplatały się ze złymi, a między ciekawymi wyjazdami była codzienność. Rok 2020 był zupełnie inny. 

Wyjazdy na mecze? Aż jeden. Jeszcze w marcu, na kilka dni przed zamknięciem wszystkiego. 

Spotkania towarzyskie? Bardzo ograniczone. 

Podróże pociągiem? Brak. 

Oczywiście to nie oznacza, że nic się nie działo, było okropnie nudno i źle. Zdecydowanie nie. 

Styczeń - siatkówka, Carcassonne, czyli pierwsza planszówka, w którą się wkręciliśmy w 2020 roku i początek malowania obrazu po numerach.
Luty - dużo miłości, spacery po Krakowie, wspaniały bal i prawie fit muffinki z marchewki.
Marzec - lody z Good Looda (koniecznie spróbujcie, jak będziecie w Krakowie lub w Warszawie), 18 urodziny mojej siostry i rocznica ślubu rodziców oraz pierwszy (i jedyny) mecz siatkówki halowej w 2020. Później wszystko się zatrzymało.
Kwiecień - odnajdywanie się w nowej, maseczkowej rzeczywistości, rozłąka i szukanie sobie zajęć - kolejne planszówki, robienie porządków w zdjęciach, nauka nowych rzeczy. 

2020 podzieliłabym na dwa etapy. 

Pierwsza połowa roku to czas niepewności, stresu, poczucia zagrożenia. Zakończenie pracy w jednej firmie i problemy ze znalezieniem nowej pracy. Do tego konieczność wyprowadzki z mieszkania i oczywiście szerzenie się wirusa COVID-19. Z drugiej strony był to czas na wzięcie głębokiego oddechu i przemyślenie co dalej. W marcu wróciłam na dwa miesiące do rodzinnego domu, gdzie skupiłam się na odpoczynku i inwestowaniu w siebie. W tym czasie razem z K. podjęliśmy decyzję o wspólnym zamieszkaniu, ale wcześniej musieliśmy wytrzymać bez siebie kilka (strasznie długich) tygodni. 

Maj - wyjazd z rodzinnego domu, kolejne seriale na Netflixie, wycieczka z dala od ludzi i pierwsze wspólne mieszkanie (i pierwsze w nim wspólne śniadanie na prowizorycznym stoliku)

Czerwiec - intensywne szukanie pracy, ale też czas dla siebie i załatwianie zaległych spraw. Na zdjęciu piwonie, które uwielbiam, wschód słońca nad morzem i odebrany (po niemal roku) dyplom ukończenia studiów. 

Lipiec - trochę siatkówki w wydaniu plażowym, wycieczka w góry i początki w nowej pracy (wraz z integracją podczas robienia m.in takich filiżanek, jak na zdjęciu).

Sierpień - kolejne góry, jezioro Czorsztyńskie i pierwsze samodzielnie upieczone bułki - jeszcze nie dogadywaliśmy się z nowym piekarnikiem, dlatego lekko się przybrązowiły na górze.

I potem przyszła druga połowa roku. Czas "nowości" i uczenia się. Znaleźliśmy mieszkanie i powoli się w nim urządzaliśmy. Oboje dostaliśmy pracę. Robiliśmy krótkie wycieczki i spacery w niedalekich okolicach. Wypracowaliśmy pewne schematy i rutyny, które do tej pory ułatwiają nam codzienne życie razem. Zaręczyliśmy się. Spędziliśmy pierwsze wspólne święta i kolejnego już sylwestra. Oczywiście wciąż mamy na uwadze pandemię, która wpływa na nasze codzienne życie i pewien niepokój towarzyszy nam każdego dnia. 

Wrzesień - nadejście jesieni i jesiennych kolorów (również na sobie), randka pod Tauron Areną, 25 urodziny i kolejne zdjęcie pieska.  

Październik - obowiązkowa jesienna sesja, kolejny spacer pod górę, strajk kobiet i zaręczyny 💗

Listopad - spacery i wręczenie orzeszka wiewiórce oraz pierwsze naprawdę chłodne dni = wyciąganie najcieplejszych bluz K. 

Grudzień - robienie pierniczków, pierwsze wspólne święta i Majki, który został mistrzem zdjęcia robionego pod choinką samowyzwalaczem. 

Rok 2020 zdecydowanie nie był sinusoidą. Jego początek był dla mnie stresujący i bardzo niepewny, ale zakończyłam go jako osoba szczęśliwa, z nadzieją spoglądająca w przyszłość. Niech ten 2021 będzie dobry dla nas wszystkich 💛

Na koniec jeszcze słowo odnośnie bloga, którego okropnie zaniedbałam. Nie, nie obiecuję poprawy. Najbardziej lubiłam dzielić się tutaj podróżami i wyjazdami, zwłaszcza tymi siatkarskimi. W minionym roku tego zabrakło. Chciałabym w 2021 móc podzielić się wrażeniami z kolejnej hali i meczu, ale czy będzie to możliwe? 

To co, idziemy dalej? 


2 komentarze:

  1. Pierwsza! Ale zapomniałam jak to się komentuje haha
    Mój blog jeszcze bardziej zaniedbany :D Ale cóż...
    A jadłaś smak "majonez kielecki" w good loodzie? :P
    Udanego 2021!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może czas wrócić do regularnego blogowania ;)

      Nie jadłam... jeszcze!
      Dziękuję i wzajemnie, wszystkiego dobrego!

      Usuń