Nie było mnie tu trochę.
Nie pisałam, choć próbowałam.
Nie robiłam zdjęć, choć okazje były.
Ale wracam, tzn. postaram się wrócić. Chcę żeby blog odżył, chociaż na chwilę. Nawet jeśli zostało mu kilka miesięcy życia, to chcę je dobrze wykorzystać. Pierwszy mały kroczek ku temu zrobiłam - wróciłam za "siatkarską bandę" z aparatem w ręku.
W minionym tygodniu trzykrotnie odwiedziłam Ergo Arenę. Walentynki spędziłam z chłopakiem na meczu Ligi Mistrzów, w ramach którego Trefl Gdańsk podejmował PGE Skrę Bełchatów. Tego dnia aparat został w mieszkaniu. I choć moim pierwszym odruchem po wejściu na halę było szukanie aparatu, to jednak ani trochę nie żałuję, że tego dnia mi nie towarzyszył.
Dwa dni później, w sobotni wieczór udałam się do gdańsko-sopockiej hali na koncert. Inne aktywność, inna energia wewnątrz, inni ludzie, ale jak zawsze cudownie. Jak w domu.
I wreszcie - niedziela. Aparat w rękę, akredytacja na szyję i ponownie pojawiłam się za bandami. Nie do końca był to łatwy powrót, ale nie da się ukryć - trochę już za tym tęskniłam. Jak mi poszło? Zapraszam na galerię z meczu i oceńcie sami. 😊
Mecz zakończył się zwycięstwem drużyny przyjezdnej, chociaż ostatnia partia była grana na przewagi i niewiele brakowało, aby gdański Trefl doprowadził do piątego seta. Za walkę i ciekawe widowisko sportowe oraz emocje wielkie gratulacje dla obu ekip!
Trefl Gdańsk - Jastrzębski Węgiel 1:3
(20:25, 25:19, 22:25, 26:28)
MVP: Dawid Konarski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz