Jeszcze w maju nie wiedziałam, gdzie będę w wakacje - na północy czy na południu Polski. Gdańsk czy Kraków. Średnio przyjemna sytuacja, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że w obu tych miastach na początku sierpnia rozgrywane miały być siatkarskie turnieje, a biletów na nie było coraz mniej. Stwierdziłam, że zdam się na los. Nie będę kupować wcześniej wejściówek. Albo na kilka dni przed samym turniejem spróbuję odkupić od kogoś bilety, albo wygram w jakimś konkursie, albo obejrzę wszystkie mecze przed TV.
Iii... wygrałam.