poniedziałek, 29 lipca 2019

Gdzie te owoce?

Ostatnie miesiące nie były "blogowo" owocne. Od kwietnia opublikowałam tylko trzy wpisy. Zapomniałam o urodzinach mojego blogowania. Przestałam zaglądać na inne blogi. Robiłam bardzo mało zdjęć.

Mogłabym to zgonić na brak czasu oraz ważniejsze sprawy, którymi musiałam się zająć i w sumie nie skłamałabym. Od kwietnia napisałam 2/3 pracy magisterskiej, dopieściłam jej wszystkie szczegóły, oprawiłam i obroniłam. Zdałam wszystkie egzaminy i zaliczenia. Odwiedziłam Poznań, Kraków i Katowice. Byłam w górach, na mazurach, a i na plażę się w końcu wybrałam.

Sporo się działo, ale przecież miałam już "gorętsze" okresy podczas tych ponad ośmiu lat blogowania. Tylko wtedy dawałam radę. Potrafiłam wszystko pogodzić i zorganizować się tak, żeby regularnie pisać i publikować posty w tym miejscu. Teraz też bym sobie poradziła z organizacją czasu. Zabrakło czegoś innego. Pomysłów? A może pasji?

W pewnym momencie chyba straciłam serce do bloga, ale i do siatkówki. Oglądałam dalej mecze, ale bardziej na zasadzie "zerkania" na nie podczas innych zajęć. Bywałam na blogu, zaczynałam pisać, ale żadnego wpisu nie zdołałam dokończyć.

W 2010 roku zaczęłam się bardzo interesować siatkówką. Naprawdę, miałam tzw. "bzika" na jej punkcie przez długie lata. Aż do minionego sezonu ligowego.

W 2011 zaczęłam prowadzić bloga o siatkówce. Uwielbiałam to, chociaż miewałam lepsze i gorsze momenty. Ale regularnie pojawiały się wpisy. Aż do tego roku, a właściwe do zakończenia sezonu ligowego.

Chyba w każdym związku przychodzi taki moment wypalenia? Zwątpienia? Przyzwyczajenia? Trzeba sobie wówczas odpowiedzieć na pytanie, czy dalej się kocha drugą osobę i czy chce się o nią zawalczyć, czy może należy odpuścić i szukać szczęścia w innym miejscu. Podobnie mam od jakiegoś czasu z blogowaniem i z siatkówką. Po wielu latach nadszedł ten moment, w którym muszę coś postanowić. Ale było mi strasznie ciężko podjąć decyzję. Do czasu.

W czerwcu byłam na meczu naszej reprezentacji. Katowicki Spodek, atmosfera na trybunach i emocje na boisku - to wszystko pozwoliło mi sobie odpowiedzieć na bardzo ważne pytanie - czy dalej kocham siatkówkę? Tak, kocham. Uwielbiam! Tylko nie wiem, czy dalej potrafię dzielić się tą miłością. Zarażać nią innych. Ale chyba spróbuję. 

Nie chcę usuwać bloga. Nie chcę przestać pisać. 

Dalej będę zajmować się tym miejscem, publikować tu wpisy, pisać o siatkówce. Ale nie tylko. I niekoniecznie regularnie.

Nie jest to wielka zapowiedź nowego otwarcia bloga. Nie miał na celu ten wpis usprawiedliwiania się czy użalania. Chcę tylko pokazać, że dalej jestem. I będę*.

*aż do oficjalnego zakończenia 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz